Coraz mniejsze szanse Polski w sprawie tytoniu

Jeśli chodzi o słynną dyrektywę tytoniową, forsowaną m.in. przez Komisję Europejską, to sprawy aktualnie idą w złym kierunku - przynajmniej z punktu widzenia interesów polskiej gospodarki. Jak wiadomo, nasze władze chcą, aby dyrektywa w swym ostatecznym kształcie pozostawiła na rynku papierosy mentolowe, a nie tylko slimy (które zresztą pierwotnie też planowano wycofać). W sprawie mentoli Polska rozesłała notę, która trafiła do ministrów ds. konkurencyjności, którzy wczoraj obradowali w Brukseli.

Okazało się jednak, że argumenty wysuwane przez stronę polską nie wzbudziły większego zainteresowania wśród ministrów z innych krajów, a w każdym razie - nie zdobyły sobie ich aprobaty. Andrzej Dycha, wiceminister gospodarki, przyznał po tym spotkaniu, że większość szefów resortów poparła dotychczasowe rozwiązanie, które pozwala ocalić jedynie slimy. Sojusznikami Polski w tej sprawie są Rumunia, Bułgaria i Czechy - trudno jednak sądzić, by taka koalicja mogła wiele przeforsować.

Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że rada ds. konkurencyjności nie ma głosu decydującego. W październiku odbędzie się głosowanie w Parlamencie Europejskim. Przegłosowana dyrektywa weszłaby w życie w połowie roku 2015. Europejska Partia Ludowa, skupiająca formacje chadeckie w PE, proponuje ostatnio, by w kwestii mentoli wprowadzić ośmioletni okres przejściowy. Ogólnie jednak uważa ona, że atrakcyjne dodatki smakowe powinny być wycofane.

Polska zajmuje tak wyraźne stanowisko w kwestii dyrektywy z uwagi na obawy o kondycję rodzimego przemysłu tytoniowego - od rolników począwszy, na fabrykach papierosów skończywszy. Wraz z ośmioma innymi krajami Polska podpisała też deklarację, która wzywa do tego, by uprawy tytoniu były uwzględniane przy rozdzielaniu unijnych dopłat do rolnictwa. Tymczasem przyjęte w czerwcu porozumienie dotyczące reformy Wspólnej Polityki Rolnej zakłada, że od roku 2015 plantatorów tytoniu nie będzie można wspierać kwotami ze środków UE.

Adam Witczak