• WIG
  • WIG20
  • WIG30
  • mWIG40
  • WIG50
  • WIG250
WALUTY
WSKAŹNIKI MAKRO
SymbolWartość
Inflacja CPI16.6%
Bezrobocie5.0%
PKB1.4%
Stopa ref.5.75%
WIBOR3M5.86%
logo sponsora
GIEŁDY - ŚWIAT
INDEKSY - POLSKA
TOWARY

Reklama AEC

Opowieść o Starym Południu

Na podstawie tytułu czytelnik mógłby wnosić, że za chwilę przeniesiemy się (duchem, rzecz jasna) 150 lat w przeszłość, wprost na rozległe plantacje Alabamy i Georgii, aby opiewać rustykalną utopię amerykańskiego Południa, tak pięknie wyidealizowaną w niezapomnianej powieści „Przeminęło z wiatrem” (tudzież jej ekranizacji). Istotnie, przeniesiemy się półtora wieku w czasie, nie do Ameryki jednak, a do znacznie bliższej nam geograficznie Italii. Okazuje się jednak, że podobieństw pomiędzy krainami, o których opowiemy, a obszarem, który w Stanach określa się jako „Deep South”, jest więcej, niż mogłoby się wydawać.

Z czym kojarzą się nam południowe Włochy? Czym różnią się od regionów północnych? Na ogół podaje się tu pewne proste kontrasty: północ jest bogata, rozwinięta, pracowita, rozsądna, uprzemysłowiona, uporządkowana i bezpieczna. Południe to bieda, zacofanie, lenistwo, anarchiczne temperamenty, mafia (względnie ‘ndrangheta lub kamorra), rolnictwo i klerykalizm. Sami Włosi tak sądzą, zwłaszcza ci z północy, pozwala im to bowiem z całym spokojem ducha pogardliwie myśleć o rodakach z Neapolu czy Sycylii. Zresztą – czy rzeczywiście o rodakach?

„Stworzyliśmy Włochy. Teraz musimy stworzyć Włochów” – powiedział to nie kto inny, jak Massimo d’Azeglio (1798–1866), prominentny polityk zjednoczonego państwa włoskiego tuż po jego powstaniu, burmistrz Mediolanu. W rzeczy samej – aż do lat 60-tych XIX wieku nie było czegoś takiego jak jednolite, niepodzielne „Włochy”. Półwysep podzielony był na księstwa, królestwa, republiki – takie jak Wenecja, Genua, Piemont (na północy), czy Królestwo Obojga Sycylii i Państwo Kościelne na południu. Proces zjednoczenia rozpoczęli w roku 1859 Piemontczycy pod dowództwem króla Wiktora Emanuela II i jego premiera Camillo Cavoura.

Proces przypominał ten, który nieco później dokonał się w Niemczech – silne państwo (tu Piemont, tam Prusy) de facto wymusiło na innych państwach, drogą perswazji lub nawet przemocy, włączenie się w nowy organizm państwowy. Nie miejsce tu na szczegółowe opisy historyczne, dość jednak powiedzieć, że na północy obalono małoletniego księcia Parmy Roberta I, później księcia Modeny Franciszka V, a w kolejnych latach ruszono na południe. W 1860 roku Giuseppe Garibaldi na czele słynnego tysiąca czerwonych koszul pokonał Franciszka II, króla Królestwa Obojga Sycylii (z dynastii Burbonów). W 1870 roku ostatecznie zlikwidowano Państwo Kościelne, włączając Rzym do nowych Włoch.

Tyle historii (na razie). Dziś południe Włoch to rzeczywiście ubogi kuzyn północy. Przyznają to także południowcy, oni jednak zwracają uwagę na to, jakie są korzenie tej nienaturalnej sytuacji. Aktywiści ruchu neoburbońskiego piszą: „Nikt nie może powiedzieć, że dziś Włosi z Południa żyją dobrze; średni dochód Włocha z Północy jest dwukrotnie wyższy od dochodu Południowca; dziesięć najbiedniejszych miast Włoch leży na Południu. Z bezrobociem, marną infrastrukturą, kryzysem rządowym oraz upadkiem wadliwego systemu, szczęśliwa przyszłość naszych dzieci jest wysoce nieprawdopodobna”. Bezrobocie na południu Włoch bywa nawet trzy razy wyższe niż na północy, PKB na jednego mieszkańca to jedna trzecia kwoty przypadającej na Włocha z północy.

A jednak ten stan rzeczy nie musi wcale wynikać z immanentnych cech południowców. Przypomnijmy, że Piemontczycy nałożyli na południowe Włochy ogromne kontrybucje („faktem jest, że Piemont zabrał z naszych banków 80 milionów dukatów”), nałożyli także ogromne podatki na mieszkańców i wymienili walutę w sposób dla nich niekorzystny. Jak pisze prof. Bartyzel o czasach tuż przed najazdem Piemontczyków: „Historycy obliczają, że w królestwie tym [Obojga Sycylii – przyp. aut.] łączna wartość kapitałów znajdujących się w obiegu wynosiła (przed najazdem) 443,3 mln lirów – ówczesnych oczywiście – w złocie, co stanowiło 67 procent ogółu kapitałów we wszystkich państwach Półwyspu Apenińskiego. (…) Królestwo Neapolu miało też trzecią w Europie co do wielkości oraz pod względem tonażu i obrotów flotyllę handlową”.

Ale wojna była okrutna. Nie chodzi zresztą tylko o wojnę, ale także o późniejszy okres niepokojów i faktycznej okupacji, który przywodzi na myśl „Rekonstrukcję” zaserwowaną mieszkańcom południowych stanów USA po wojnie secesyjnej (a więc mniej więcej w tych samych czasach).

Czy fakt, że z południa wywożono bogactwa, duszono ludność podatkami etc., całkowicie ją usprawiedliwia? Z pewnością nie, ale trzeba mieć świadomość, że typowy dla południa Włoch rozrost struktur mafijnych (i pokrewnych) to pośrednio skutek zamieszania powstałego po zjednoczeniu. Warto pamiętać, że mafia z początku szermowała hasłami lokalnego patriotyzmu i konserwatyzmu społecznego. Na drogach grasować zaczęli briganti – dla jednych dzielni partyzanci walczący z najeźdźcami, dla innych bandyci cynicznie wykorzystujący wzniosłe hasła. Południowcy w naturalny sposób stali się mocno nieufni względem państwa, tj. względem nowego, zjednoczonego państwa. To trochę jak dystans pomiędzy "dżentelmenami z Południa” w USA, a „jankesami” ze stanów północnych.

(plakat Ligi Północnej - północ jako kura znosząca złote jajka, wykradane i marnowane przez południowców)

Południe jest, co w pewien sposób kontrastować może ze „zbójecko-wolnościową” tradycją, bardzo silnie zbiurokratyzowane – w ubiegłym roku media donosiły, że na Sycylii w regionalnych urzędach pracuje 20 tysięcy osób, a utrzymanie tej armii kosztuje rocznie ponad 1 mld euro. Giovanni Coppola, prokurator włoskiego Trybunału Rozrachunkowego (coś w rodzaju NIK) stwierdził, że Sycyliczyk płaci na biurokrację 240 euro w ciągu roku, a mieszkaniec Lombardii tylko 13 euro. Zapewne, ale w pewnej mierze może to wynikać – paradoksalnie – nie z umiłowania do państwa, ale raczej z traktowania go jako pewnego wrogiego czynnika, który należy po prostu wykorzystywać, o ile tylko jest to możliwe.

Niewątpliwie więc południe dotknięte jest głębokimi patologiami. Z tego powodu na północy co jakiś czas nabierają mocy separatystyczne ruchy, które żądają autonomii lub niepodległości terenów północnych – najbardziej aktywna jest Liga Północna, działająca na rzecz oddzielenia Padanii od południa Włoch. Jej lider Umberto Bossi słynie z ostrych sformułowań i gotów jest wprost nazywać południowców złodziejami i leniami. Swego czasu powiedział: „Garibaldi bardzo źle przysłużył się Włochom. Gdyby nie najechał Sycylii i Neapolu, bylibyśmy tu na północy najbogatszym i najbardziej cywilizowanym państwem w Europie. Oczywiście od południa graniczylibyśmy z czymś, co przypominałoby dzisiejszy Egipt”.

 

("Ja nie świętuję 150 lat okupacji", plakietka kolportowana dwa lata temu na południu Włoch)

Z drugiej strony, podobne głosy da się słyszeć na południu. Członkowie Associazione culturale Neoborbonica wprost odwołują się do mitu epoki Burbonów (co prawda, oni też rządzili południem nie od zawsze, a jedynie przez 126 lat): „Dlaczego dzisiaj warto być zwolennikiem Burbonów? Ponieważ w końcu nadszedł czas, żeby zrozumieć, kim byliśmy i kim być możemy. (…) Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebne jest zrozumienie prawdziwych przyczyn naszych obecnych problemów we Włoszech południowych i jak możemy odnaleźć drogę prowadzącą do lepszej przyszłości”.

Przywykliśmy do patrzenia na sąsiednie państwa jak na monolity. Wiemy o separatyzmie katalońskim, ale najczęściej kogoś z Barcelony wyobrażamy sobie przede wszystkim jako Hiszpana. Myślimy o Włochach – bez różnicy, czy z Neapolu, czy z Wenecji. Agata Christie uczyniła bohaterem swoich słynnych kryminałów detektywa Herkulesa Poirota – Belga, który wytrwale podkreślał, że jest Belgiem (a nie Francuzem), choć być może słuszniejsze byłoby określenie go mianem Walona (w opozycji do Flamandów).

W dzisiejszych czasach, gdy kryzys wciąż czyni postępy, nastroje separatystyczne – we Włoszech, Hiszpanii, Belgii, Wielkiej Brytanii – narastają. Wydaje się, że w niektórych przypadkach (jak w Belgii czy we Włoszech) po obu stronach rosną w siłę grupy żądające rozwodu. Być może w którymś momencie ktoś im go udzieli? Być może nawet, dla obopólnego dobra, powinno się tak stać?

 

B. Garga

(na ilustracji: "Piazza Mazaniello w Neapolu", Jean Auguste Bard)

  • Popularne
  • Ostatnio dodane

Kontakt z redakcją

 

 

 

Nasze Portale

         
 

 

   Multum Ofert znanywet.pl
  • Wzrosty
  • Debiuty
  • Spadki
  • Obroty
Walor Cena Zmiana



 

 

 

 

 

 

 

Walor Cena Zmiana



Walor Cena Zmiana Obroty (*)
(*) wartości w tys. zł.


Ostatnie artykuły

Popularne artykuły

Nasza witryna używa plików cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Zobacz naszą politykę prywatności

Zobacz dyrektywę parlamentu europejskiego

Zezwoliłeś na zapisywanie plików cookies na tym komputerze