Bankowość islamska
- Utworzono: środa, 20, lipiec 2016 23:30
Procent od pożyczonych pieniądzy chyba od zarania dziejów był sękiem, rysą czy raną na zdrowym ciele gospodarki - przynajmniej z punktu widzenia moralistów, mędrców i proroków.
Kupiec - ten mógł jeszcze się bronić, choć nie produkował (jak rolnik), nie walczył (jak rycerz) i nie modlił się (jak kapłan). Ostatecznie jednak mieścił się jakoś w porządku społecznym jako ktoś, kto obraca realnymi, namacalnymi towarami, a więc zarabia na życie być może niezbyt wzniośle, ale generalnie uczciwie.
Lichwiarz jednak nigdy nie budził sympatii, przynajmniej w swojej własnej społeczności. Nikt nie przyznałby się otwarcie do wykonywania tego mało zaszczytnego zawodu. Lichwę potępiał (przynajmniej w obrębie narodu wybranego) Stary Testament, przez wieki potępiali ją mędrcy chrześcijańscy i muzułmańscy, ciskał na nią gromy poeta Ezra Pound w swoich 'Cantos'. Lichwa nierzadko stawała się użytecznym sloganem, choć często nie było jasne, czym właściwie jest.
Można wyróżnić dwie skrajne interpretacje tego pojęcia. Pierwsza, bardzo ostra, uniemożliwia właściwie funkcjonowanie jakiejkolwiek bankowości, zakłada bowiem, że lichwą jest wszelki zysk czerpany z faktu pożyczenia pieniędzy. Ba, w najbardziej radykalnych odmianach tego poglądu lichwą staje się nawet zysk z pracy robotnika najemnego czy z wynajmu mieszkania.
W drugim podejściu lichwą jest jedynie bliżej nieokreślony procent "zbyt wysoki", tj. rujnujący dłużnika i gwarantujący nieprawdopodobnie wysokie zyski wierzycielowi. W tym ujęciu zazwyczaj okazuje się, że prawie nic - poza być może ewidentnymi oszustwami czy też rujnowaniem ludzi chorych, starych i ubogich - nie zasługuje na miano lichwy. Banki, parabanki i wszelkie pokrewne instytucje mogą funkcjonować spokojnie i bez wahania dochodzić swych należności.
Procent budził tak potężne emocje, ponieważ - zwłaszcza w warunkach obiektywnie ubogich społeczeństw, które nie zdążyły jeszcze zbudować dużego kapitału - faktycznie prowadził do ruiny jednych i zarazem niebywałego bogactwa innych. Nawet i dziś, gdy mamy wysoko rozwiniętą cywilizację i pewne zabezpieczenia socjalne, ten motyw odzywa się w mniejszym czy większym stopniu. Co więcej, procent budził nieufność - argumentowano na przykład, że jest opłatą (w domyśle: nieuczciwą) za czas, który wszak należy do Opatrzności i nie może być wyceniany; - że jest instrumentem wyzysku; - że sprzeciwia się samej idei pożyczki i jej zwrotu, tj. zwrotu dokładnie tego, co się pożyczyło.
Procentu oczywiście też broniono - np. jako opłaty za to, że strona pożyczająca wstrzymuje się od bieżącej konsumpcji w zamian za późniejszy większy zysk.
Nie to jednak będzie tematem naszego tekstu. W istocie zwrócimy się tu ku jednej z takich koncepcji bankowości, finansów i w ogóle gospodarki, której celem jest minimalizacja zjawiska procentu, a formalnie nawet jego zniesienie.
Takie próby podejmowano m.in. w chrześcijańskiej cywilizacji średniowiecza (banki pobożne). Koncepcje przeciwne lichwie wysuwano również w XIX i XX wieku (mutualizm, dystrybucjonizm, kredyt społeczny etc.). Obecnie jedynym takim systemem, który funkcjonuje na szerszą skalę, jest bankowość islamska.
Bankowość ta wypływa, przynajmniej nominalnie, z zasad Koranu - i obecna jest zarówno w krajach sunnickich, jak i szyickich. Warto przy tym mieć na uwadze, że zakaz lichwy obowiązuje muzułmanów tylko wobec ich współbraci w wierze.
Rozważania teologiczne nie będą nas tu szczególnie interesować, a już tym bardziej nie będziemy ich oceniać. Chodzi nam jedynie o czysto techniczne kwestie, a mianowicie o to, jakie formy kontraktów są realizowane w bankowości islamskiej - i czy rzeczywiście stanowią one autentyczną alternatywę dla procentu typowego dla naszych banków.
Od razu powiedzieć można jedno. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że banki islamskie (czy jakiekolwiek inne) mogą funkcjonować na takiej zasadzie, na jakiej opiera się zwyczajne pożyczenie Kazikowi dwudziestu złotych na taksówkę przez Zbyszka - to po prostu bardzo się myli. Kazik zwraca dwadzieścia złotych po tygodniu czy miesiącu - i Zbyszek nie liczy mu żadnych dodatkowych kosztów, trochę z dobrego serca, a trochę dlatego, że i kwota, i czas oczekiwania były niewielkie. Bank jednak musi przynajmniej zarobić na pensje dla swych pracowników czy opłacenie rachunków - a zatem nie może funkcjonować całkowicie bezkosztowo. W istocie banki islamskie nie funkcjonują też 'po kosztach' - przeciwnie, zarabiają. Co prawda w ofercie mogą się znaleźć pożyczki autentycznie nieoprocentowane (o czym niżej; np. pożyczki dla ubogich), ale prócz tego jest sporo kontraktów, na których bank jawnie osiąga zysk. Poza tym, ale to już inna sprawa, banki te działają zasadniczo w systemie rezerwy cząstkowej, tak jak i nasze instytucje tego typu.
Koran zakazuje 'riba'. Riba to słowo, które na ogół utożsamia się z naszym pojęciem 'lichwy' ('usury'). Jest to procent za pożyczenie pieniędzy - i w zasadzie jest on niedozwolony. Przytoczmy przykład z książki K. Górak-Sosnowskiej i P. Masiukiewicza. Otóż jeśli pożyczam komuś 100 zł i po roku odbieram 100 + 10 = 110 zł, to jest to riba. Ale załóżmy, że przekazuję komuś 30 kg cukru. Pakiet ten łącznie wart jest obecnie na rynku 100 zł. Zgadzam się jednak na to, by kontrahent dokonał płatności dopiero za rok - ale umawiamy się, że płatność ta wyniesie 110 zł, gdzie 10 zł to marża za moje czekanie.
I ten drugi przypadek to nie jest riba, jak się okazuje. Proste? Rozsądne? Złudne? Nie podejmujemy się osądu. Z punktu widzenia islamu różnica tkwi w tym, że w drugim przypadku sprzedajemy komuś realny towar, a nie pieniądze. Marża z powodu odroczenia sprzedaży jest niejako zawarta w cenie - a nie traktowana jako opłata za gotówkę.
Tak naprawdę sama riba (lichwa) jest rozmaicie definiowana przez różnych myślicieli koranicznych. Niektórzy są tak liberalni, że de facto nie traktują (umiarkowanych) odsetek bankowych jako lichwy.
Islam zakazuje także gharar - które to pojęcie oznacza tyle, co narażenie na niebezpieczeństwo. O ile generalnie ryzyko w działalności gospodarczej jest uważane za rzecz naturalną, oczywistą i pożądaną, o tyle niedopuszczalne są transakcje, których przedmiot jest nieznany czy też do końca nieokreślony. To samo dotyczy warunków płatności czy dostawy. Z tego powodu zakazane są (w teorii!) takie np. rzeczy jak sprzedaż owoców, które jeszcze nie wyrosły czy sprzedaż zamkniętego pudełka lub magazynu, w którym nie wiadomo, co się znajduje (por. programy telewizyjne z serii 'Wojny magazynowe').
Jasne jest, że takie ograniczenia uniemożliwiają lub utrudniają wykorzystywanie dużej części kontraktów terminowych czy opcji.
Skoro tak wiele jest zakazane, to co wolno? I czy przypadkiem nie jest tak, że złowrogi procent i równie niegodziwy hazard nie są po prostu omijane w wygodny sposób?
Przyjrzymy się teraz najważniejszym odmianom kontraktów oferowanych przez bankowość islamską. Zasadniczo są one oferowane we wszystkich krajach objętych tym systemem (Iran, Bahrajn, Malezja, Sudan, Pakistan, Arabia Saudyjska etc.), choć w konkretnych państwach mogą występować specyficzne odmienności.
Islamskie produkty finansowe zasadniczo stanowią analogię takich 'klasycznych' czy 'zachodnich' umów jak kredyt, leasing, obligacja czy umowa o dzieło. Zgodnością tych kontraktów z prawem koranicznym zajmują się specjalne rady do spraw szariatu, które powinny funkcjonować w każdym muzułmańskim banku.
Mamy więc (między innymi!):
- Murabaha
Murabaha jest bardzo popularnym kontraktem. W zasadzie jest to forma kredytu czy też sprzedaży na raty. Rzecz wygląda tak, że dawca (np. bank) nabywa określoną rzecz, po czym sprzedaje ją biorcy z odpowiednim narzutem i płatnością rozłożoną na raty. Formalnie nie jest to więc pożyczanie pieniędzy z obciążeniem odsetkowym.
Co więcej, jest kilka zastrzeżeń, które (przynajmniej w teorii) ograniczają możliwość nadużywania murabahy. Na przykład przedmiot sprzedaży musi być klarownie określony i fizycznie (oraz prawnie) posiadany przez bank w momencie transakcji; musi też mieć wartość i być użyteczny; dostawa nie może zależeć od dodatkowych, przypadkowych czynników; cena musi być jasno określona w umowie.
Wreszcie, podkreślmy to raz jeszcze, murabaha dotyczy aktywów trwałych. Stąd też w ten sposób można nabyć np. maszyny czy surowce potrzebne do produkcji. W miejsce karnych odsetek za zwlekanie z płatnością (odsetki takie byłyby riba) stosuje się np. obowiązek uiszczenia karnej darowizny na cele charytatywne. Dopuszczalne jest też dodatkowe zabezpieczenie materialne (na aktywach trwałych).
Murabaha odpowiada więc w naszym systemie kredytowi na maszyny, urządzenia czy surowce, względnie sprzedaży ratalnej.
- Muszaraka
Muszaraka to odpowiednik spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (z o.o.). Dawca kapitału (czyli np. bank) osiąga zyski nie dzięki odsetkom, ale ze względu na zyski, jakie osiąga przedsiębiorstwo. Innymi słowy, klient wchodzi z bankiem w spółkę.
W teorii udział w zyskach jest proporcjonalny do wkładu kapitałowego stron - i tak samo powinno to wyglądać w przypadku strat. W praktyce może być jednak inaczej - a konkretniej tak, by bank wychodził na tym lepiej.
K. Górak-Sosnowska i P. Masiukiewicz podają taki przykład: do spółki udziały wnoszone są po połowie, po czym przedsiębiorstwo pracuje i zarabia lub traci. Jeśli traci, to obie strony dzielą się pokryciem straty również po połowie, ale jeśli wygenerowano zysk, to bank bierze 60 proc., a klient tylko 40 proc.
Ważne jest to, by udziałowcom wypłacany był procent od zysków. Nie może być stosowane ograniczenie zarobku jednej ze stron przez jakąś stałą sumę maksymalną, nie przewiduje się również gwarancji pewnej sumy minimalnej dla drugiego kontrahenta.
- Mudaraba
Mudarabę porównuje się ze spółką osobowo-komandytową. Jeden z partnerów występuje jako dawca kapitału (rabb al-mal), drugi natomiast (mudarib) ma ten kapitał zainwestować w jakimś przedsięwzięciu. W kontrakcie może, ale nie musi być zastrzeżone to, w jakiej branży czy spółce będzie prowadzona inwestycja. W każdym razie zarządcą środków staje się wyłącznie mudarib. Podział zysków odbywa się według ustalonych uprzednio zasad, procentowo.
Rzecz wygląda np. tak: inwestor (klient) zakłada w banku konto inwestycyjne (czyli to bank jest mudaribem). Bank obraca powierzonymi mu pieniędzmi. Jeśli w danym okresie zarobi, to bierze 30 proc. zysku, a 70 proc. dostaje inwestor. Korzystnie? Owszem, ale już strata idzie w 100 proc. na konto dawcy kapitału. Wyjątkiem jest sytuacja, w której można udowodnić, że mudarib (czyli w naszym przykładzie bank) zarządzał majątkiem ewidentnie niestarannie, niedbale, wprost szkodliwie dla całego biznesu.
Odpowiedzialność obu stron jest ograniczona wartością udziałów. Kontrakt można rozwiązać w dowolnej chwili - i wówczas wylicza się zyski lub straty na ten moment według uprzednio określonego klucza podziału.
- Tawarruk
To narzędzie uważa się za analogon pożyczki gotówkowej. Naturalnie nie może być mowy o odsetkach. Co zatem się robi? W kontrakcie musi pojawić się prócz naszego klienta jeszcze osoba trzecia, która np. potrzebuje jakiegoś towaru. Towar ten kupowany jest przez bank, który odsprzedaje go klientowi natychmiast, ale za odroczoną płatnością (np. na raty). Klient równie szybko odsprzedaje towar stronie trzeciej - za co dostaje gotówkę. Później przystępuje do stopniowej spłaty zobowiązania wobec banku. Oczywiście ta spłata odbywa się z pewną marżą w stosunku do ceny, po której towar kupiony został przez bank. W pewnym sensie jest więc w tym procent, ale ukryty, nieoczywisty.
Tawarruk budzi zresztą kontrowersje na gruncie szariatu, albowiem nie ma tu autentycznego korzystania z kupionego towaru przez klienta - on go natychmiast odsprzedaje.
- Idżara
To jest forma leasingu, przy czym koszty amortyzacji przedmiotu (np. samochodu) czy podatków ponosi leasingodawca, tj. właściciel rzeczy. Ba, tyczy się to też kosztów napraw i konserwacji. Klient może poza tym zerwać umowę w każdej chwili, a na koniec umowy otrzymuje opcję zakupu przedmiotu.
Zdarza się, że w opłatach (ratach) leasingowych ukrywane są przez bank opłaty ubezpieczeniowe, co kłóci się z ideą opisaną wyżej i budzi niepokój uczonych w prawie koranicznym.
- Salam
Salam to w pewnym sensie obejście zakazu gharar, albo też jego złagodzenie. To sprzedaż z przedpłatą. Nabywca może np. zapłacić sprzedającemu za produkty rolne, które będą dostarczone za jakiś czas (po zbiorach). Dobro nie może być jednak sprzedane (w sensie prawnym) przed jego faktycznym otrzymaniem. W momencie opłacania transakcji dobro to z kolei nie powinno jeszcze istnieć. Kupowane rzeczy muszą być ściśle zdefiniowane, podobnie jak termin czy miejsce dostawy.
- Istisna
To pewien wariant czy też rozwinięcie idei salam. Tym razem chodzi o umowę o dzieło - strona kupująca płaci za to, że producent wytworzy określone dobra i dostarczy je w pewnym momencie. Producent (sprzedawca) otrzymuje prowizję. Harmonogram realizacji przedsięwzięcia powinien być dokładnie opracowany, a gdy dobra są już w produkcji, nie można zerwać kontraktu.
- Wadia
Wadia to rodzaj depozytu pieniężnego. Deponent przekazuje funduszowi powierniczemu swoje środki w zarząd, ale ani nie osiąga z tego tytułu zysków, ani też nie uczestniczy w stratach. Po prostu magazynuje pieniądze - i generalnie może je swobodnie wypłacać, tak więc jest to coś w rodzaju rachunku ROR. W przypadku depozytów może być i tak, że klient co prawda nie otrzymuje odsetek, ale bank przyznaje mu np. upominek (nagrodę tej czy innej postaci) za powierzenie pieniędzy.
- Kard hasan
Jest to pożyczka nieoprocentowana, aczkolwiek okazuje się, że dłużnik może być zobowiązany do pokrycia kosztów administracyjnych udzielenia tego finansowania. Koszty te jednak nie mogą rosnąć wraz z czasem czy wartością kwoty, to bowiem zakrawałoby na rodzaj odsetek. Pożyczki te finansowane są z depozytów wnoszonych niejako charytatywnie, np. ze względu na miłosierdzie względem ubogich pożyczkobiorców albo chęć przyciągnięcia nowych wiernych do islamu.
- Sukuk
Sukuk to cała rodzina certyfikatów inwestycyjnych, które podobne są do zachodnich obligacji. Dają prawo własności do części aktywów lub też prawo do ich użytkowania. Posiadacz sukuk otrzymuje określony z góry (procentowo) udział w zyskach - ale i proporcjonalnie ponosi straty. Opis wszystkich możliwych konstrukcji sukuk wykraczałby poza ramy tego artykułu. Są one w każdym razie budowane w oparciu o wcześniej opisane kontrakty, stąd mamy np. mudaraba suku, idżara sukuk czy muszaraka sukuk, a więc udziały w przedsięwzięciach tego rodzaju.
Istnieją też specjalne islamskie produkty ubezpieczeniowe - jak np. takaful czy wakala. Ich wprowadzenie było trochę problematyczne, bo z szariatu wynika np., że takie kwestie jak nierówność pomiędzy wpłacaną składką a otrzymywanym odszkodowaniem czy niepewność co do czasu trwania kontraktu - są etycznie wątpliwe. Udało się jednak obejść ten problem - np. w kontrakcie ubezpieczeniowym zastrzega się, że zyski (ale i straty) z inwestowania składek dzielone są pomiędzy uczestników tej swoistej spółdzielni. Składki inwestowane mogą być oczywiście tylko w przedsięwzięcia zgodne z szariatem.
Mamy też produkty służące zabezpieczaniu transakcji - np. rahn, tj. rodzaj zastawu, a także kifala - odpowiednik poręczenia. Są one dopuszczane z perspektywy szariatu, ponieważ ryzyko strony finansującej, choć jest ograniczone, to jednak nie do zera (np. nie jest powiedziane, że sprzedając czy wykorzystując zastaw strona ta odzyska całość należności).
Pożyczki hipoteczne generalnie budowane są na zasadzie kontraktu mudaraba. Bank kupuje w imieniu klienta wybraną przez niego nieruchomość, po czym wynajmuje ją temuż klientowi za cykliczną opłatą. Jest też możliwa sytuacja, w której bank kupuje dom na siebie i odsprzedaje go klientowi, ale oczywiście z marżą (na co nabywca się godzi, jeśli płatność zostaje odroczona lub rozpisana na raty).
To, co opisaliśmy, to i tak tylko luźny wstęp do zagadnień bankowości islamskiej. Mimo wszystkich kontrowersji, jakie w ostatnich latach (czy nawet miesiącach) wiążą się z tą religią i kulturą, jest to po prostu ważny w skali światowej rynek, obejmujący wiele państw, w tym przynajmniej kilka bardzo bogatych.
W istocie jednak naszym celem było po prostu pokazanie narzędzi, które mają w zamierzeniu stanowić alternatywę dla znanej nam bankowości. Czy faktycznie ją stanowią? Czy mogłyby przyjąć się na gruncie innej kultury? Czy są ekonomicznie sensowne? Czy nie chodzi tu tylko o sprytne obejście zakazów? Niech czytelnik sam oceni te złożone kwestie.
Adam Witczak
BIBLIOGRAFIA:
K. Górak-Sosnowska, P. Masiukiewicz, Bankowość islamska, Oficyna Wydawnicza SGH w Warszawie, Warszawa 2013
M. Bonca, Islamskie instrumenty finansowe, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2010
J. Karwowski, Krytyka systemu rezerwy cząstkowej w ujęciu szkoły austriackiej i bankowości islamskiej, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, Katedra Finansów WNE
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 2580 gości