Kryzys w zwalczaniu kryzysów

Zarządzanie kryzysowe samo znajduje się w kryzysie - tak wynika z raportu, który wczoraj zaprezentowała Najwyższa Izba Kontroli. Izba negatywnie oceniła fakt, że w Polsce nie ma spójnego systemu ochrony mieszkańców przed sytuacjami kryzysowymi.

Oprócz tego, czego moglibyśmy się spodziewać, czyli braków finansowych, sprzętowych i kadrowych, mamy także do czynienia ze źle rozplanowanymi kompetencjami poszczególnych służb. Często prowadzi to do sytuacji, w której ich zadania się dublują i nie do końca wiadomo, kto powinien się zająć określonymi problemami.

NIK poddał kontroli MSW, Komendę Główną Państwowej Straży Pożarnej, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa i ABW, a także urzędy wojewódzkie w Małopolsce i Wielkopolsce. Wygląda na to, że np. obrona cywilna kraju "funkcjonuje praktycznie tylko na papierze". Telefon nr 112 (czyli system powiadamiania ratunkowego) wprowadzany jest niezgodnie z przepisami ustawowymi, a zresztą i tak działa wadliwie: "osoba dzwoniąca (...) w dalszym ciągu nie może mieć pewności, że zgłoszenie zostanie odebrane, a operator numeru alarmowego otrzyma automatycznie wiarygodne dane o jej lokalizacji". Ciągle ulegają zmianom koncepcje docelowego systemu ochrony ludności, a struktura obrony cywilnej jest anachroniczna, zmniejsza się też liczba formacji zaliczających się do niej.

W przypadku potrzeby ewakuacji opracowane są plany przemieszczenia 7,34 mln osób, tj. 19 proc. ludności, przy czym założenie jest takie, że 60 proc. tych ludzi przemieści się własnymi środkami transportu.

Dowiadujemy się też m.in., że "blisko 50 proc. jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej włączonych do ksrg [krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego] nie mogło brać udziału w bezpośrednich akcjach ratunkowych z powodu problemów ze stabilną obsadą kadrową jednostek". Podsumowaniem może być fakt, że w niektórych jednostkach samochody gaśnicze mają więcej niż 30 lat, a bywają nawet egzemplarze z lat 50-tych.

J. Sobal